Jak poruszać się w medialnym gąszczu? Jak znaleźć prawdę w mediach? Co media tak naprawdę dają? Jak media wpływają na nasze codzienne życie? Czy mają wpływ na dokonywane przez nas wybory? Na te i inne pytania postaramy się wspólnie odpowiedzieć. Nie jest to wykład naukowy czy jedyne źródło prawdy. Nasze spotkania o środkach społecznego przekazu są luźnymi myślami, które mają pobudzić do zastanowienia się nad tym, co słuchamy, czytamy i oglądamy.
Inspiracją i główną bazą materiałową pod artykuły, stanowi panel dyskusyjny, który odbył się w Pile, 14 stycznia br. Uczestniczyli w nim przede wszystkim ludzie młodzi, zgromadzeni na „Warsztatach medialnych”, dotyczących prasy. Organizator – ks. Przemysław Cholewa SDB – chciał przy tej okazji poruszyć nasze szare komórki do myślenia. Prelegentami byli: ks. Andrzej Godyń SDB, redaktor naczelny magazynu salezjańskiego „Don Bosco”; pan Łukasz Kazimierczak z „Przewodnika Katolickiego” oraz pan Piotr Lisiewicz dziennikarz „Gazety Polskiej”.
Zacznijmy od tego, co powiedział ksiądz Andrzej Godyń SDB. W swoim wystąpieniu skupił się na tzw. mediach głównego nurtu (dalej: MGN). Zaliczają się do nich prasa, stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe oraz portale internetowe te najbardziej popularne i znane, choć nie zawsze o najwyższym nakładzie (w przypadku gazet). Myślę, że można powiedzieć o nich jako o tych środkach przekazu, które „cieszą się” największym zaufaniem nas – odbiorców, a jednocześnie mają największy wpływ na to, jak patrzymy na świat i wydarzenia, które się dzieją wokoło. Powstaje pytanie: Jakie są konsekwencje bezgranicznego zaufania MGN? Ksiądz Redaktor mówił: Kto ufa mediom głównego nurtu ten sam sobie jest winien. Dlaczego? Media nie pokazują świata, one go tworzą, tworzą pewien obraz świata i chcą, żebyśmy przyjęli go na wiarę. Ten obraz często jest sprzeczny z naszym systemem wartości.
Trzeba powiedzieć, że media wpływają na nas. Mają one możliwość wyboru tego, co i kiedy będzie podane odbiorcy. Ważne jest nie tylko co, ale także JAK dana informacja jest podana. Nie bez znaczenia są goście zapraszani do audycji telewizyjnych i radiowych, piszący swoje komentarze w prasie i internecie. Każdy z nich ma swój ogląd danej sprawy. I bardzo dobrze! Tak powinno być, że każdy z nas ma zdanie na konkretny temat, które oczywiście może się pokrywać ze zdaniem innych osób. Rolą jednak mediów nie jest wybieranie sobie ideologii czy opcji, którą będzie forsować. Przekaz społeczny jest społeczny, czyli taki, w którym panuje zasada maksymalnej obiektywizacji!!! Dziennikarz – dodajmy: prawdziwy – pokazuje „dwie strony medalu”. Jego zadaniem jest rozpowszechnienie obiektywnej informacji, pokazanie „surowego” obrazu tego, o czym mówi, przedstawienie racji obu stron konfliktu, ukazanie danej sprawy z każdego punktu widzenia. Niestety dzisiaj poszczególne media, czy grupy medialne są dość mocno „zopcjonalizowane” i to nie tylko politycznie, ale także kulturowo, mentalnie, moralnie oraz religijnie. Nie bez znaczenia są filmy emitowane w dostępnych dla każdego widza godzinach, które opowiadają o „świetnym życiu młodzieży”: wszechobecnym seksie, narkotykach, używkach, czy choćby „afrykańskich strojach” dziewcząt mieszkających w Nowym Jorku.
Przytoczmy tutaj dalszą wypowiedź ks. Godynia. Podjął on w swoich rozważaniach zagadnienie trochę szersze niż same media, dotyczące myślę każdego z nas, a mianowicie zagadnienie akceptacji, przyjęcia „mnie jako mnie”. Badanie wykonane przez pewną amerykańską uczoną w latach 70. XX wieku. Chciała udowodnić pewną tezę, lecz wyniki testu pokazały pewien problem. W przedziale pociągu siedzi 6 osób, z czego 5 było podstawionych. Raz na jakiś czas wchodzi osoba przypadkowa (osoba badana). Podstawieni zaczynają rozprawiać na jakiś temat, np. bicie dzieci. Jeden z dyskutujących mówi, że bicie dzieci jest złe, że dzisiaj jest ono niedopuszczalne, że łamie godność dziecka itd. Osoba badana zaczyna przysłuchiwać się. Załóżmy, że jest to osoba młoda, która nie ma wyrobionego zdania. Chce się włączyć, bo będzie czuła się uczestnikiem dyskusji – jak jej się zdaje – mądrzejszych od niej, będzie czuła się dowartościowana. I zaczyna podawać swoje argumenty, że bicie dzieci, nawet zwykły klaps jest absolutnie złe. Inna osoba badana to starszy mężczyzna, który wychował już swoje dzieci i nie uważa, żeby sporadyczny klaps był czymś złym. Ma więc odmienne zdanie niż to prezentowane w grupie. Nie włącza się on w dyskusję, lecz tylko czeka, aby wyjść z przedziału.
Jak ma się to do mediów? Media to osoby podstawione, są środowiskiem w którym żyję i które narzuca tematy. Jeśli się zgadzam z nimi to się czuję u siebie, włączam się w to. Jeśli moje zdanie jest inne, niż zdanie głównych mediów, nie zgadzam się milczę. Czuję się nienormalny. Tylko ja jestem tym dziwnym, bo przecież jestem inny, myślę inaczej niż wszyscy. Każdy z nas, a szczególnie nastolatkowie, odczuwają potrzebę akceptacji. Dowodem na to jest szukanie przyjaciół, chłopaka czy dziewczyny; tworzenie paczek znajomych. Z mediami jest tak, że mówią one nam co jest normalne, a co nie. Czy mają do tego prawo? Czy warto poddawać się temu, co lansują? Czy nie lepiej poddać pod wątpliwość to, co mówią? Czy refleksyjne przyjmowanie treści płynących z MGN nie byłoby dla nas korzystniejsze?
Chciałbym, żebyście zaczęli krytycznie myśleć o odbiorze mediów. Patrzcie na media z podejrzliwością, tzn. pytajcie się co za tym stoi, jaka ideologia stoi za tym co czytam, słyszę, oglądam, jak to się ma do mojej wiary. Jeśli ktoś wyśmiewa moją wiarę, muszę umieć iść pod prąd, obronić ją, powiedzieć „ja tak nie myślę”. Prawdziwy chrześcijanin to ten, który idzie pod prąd. Dla niego ważniejsza jest prawda, niż to co myślą inni. Ja muszę szukać swoich mediów.
Redaktor naczelny „Don Bosco” ukazał korzystny wpływ różnego rodzaju grup, stowarzyszeń, zlotów i spotkań młodzieżowych na młodego człowieka. Podał bardzo konkretny przykład. LEDNICA jest ważna, bo pokazuje młodym, że jest więcej takich jak on, wierzących, że on nie jest nienormalny, że nie jest oszołomem, że wielu myśli podobnie jak on. Taki młody wzmacnia się wewnętrznie. Szukajmy więc ludzi, którzy myślą i czują podobnie jak my. Każdy z nas musi znaleźć swoich ludzi, bo nikt inny za nas tego nie zrobi. „Od Ciebie zależy z kim Ci się uleży!” Doświadczenie pokazuje, że przebywanie wśród ludzi nam podobnych pomaga czuć się dobrze. Spośród nich wywodzą się najczęściej ci najbliżsi. Dzięki nim mamy na kogo liczyć w życiu. Jeśli mamy paczkę swoich, to dużo łatwiej jest przeciwstawić się lansowanej w mediach ideologii, która sprzeciwia się naszej wierze, systemowi wartości i cnót, z naszym patrzeniem na świat. Wnikając w siebie i w świat, będziemy mogli właściwie ocenić treści, które przychodzą z zewnątrz.
Opracował: kl. Krzysztof Jaksólski SDB