Nasza wspólnota lądzka jest bogata w różnorodne charyzmaty. Niejeden z nas świetnie pisze, tańczy, gra na instrumencie czy śpiewa. Te dwa ostatnie elementy mogły się ujawnić w całej swojej okazałości 21 listopada – w wigilię wspomnienia patronki muzyki kościelnej. Wtedy bowiem miała miejsce lądzka Cecyliada, która odbyła się, w tym roku, pod kontrowersyjnym tytułem „F krajinie wynalaskuf”.
Wieczorne spotkanie wspólnoty rozpoczął Zespół Rockujący Nadzieję, który w krótki sposób wprowadził nas w atmosferę całego wydarzenia. Ten wstęp był mocno enigmatyczny, bo – jak się miało okazać później – tytuł Cecyliady mógł być dowolnie interpretowany. Tydzień przed spotkaniem mogliśmy utworzyć trzyosobowe zespoły, w ramach których opracowywaliśmy piosenkę w danym stylu muzycznym. W środowy wieczór usłyszeliśmy całą kanonadę różnych rodzajów muzyki: od poezji śpiewanej, przez pop, techno do metalu.
Chyba najbardziej oczekiwanym momentem Cecyliady było wystąpienie naszych formatorów, którzy zaśpiewali szlagiery biesiadne: „Ukrainę” i „Stokrotkę”. Całą wspólnotą włączyliśmy się w ten śpiew, który był tak potężny, że nieomal rozsadziło nasz zabytkowy klasztor.
Na szczególne uznanie zasługuje postawa publiczności, która przy każdym występie bawiła się wybornie. Co chwila coś się działo – klaskanie, „wężyk”, dośpiewywanie pewnych fragmentów utworu, czy nawet pogo. Dzięki temu spotkanie nabierało szczególnego wspólnotowego wymiaru.
Ponadto zaznaczyć trzeba, że każdy zespół, poza piosenką, miał przygotowaną choreografię, stroje, scenerię, niektórzy nawet instrumenty! Tak więc klimat był nieprzeciętny, dzięki czemu zabawa nabierała dodatkowego smaku. Hiphopowcy mieli na sobie łańcuchy, metalowcy rozwalali gitarę (na szczęście tylko z kartonu), wykonawcy disco-polo wyglądali jak żywcem wyjęci z teledysku, „technomaniacy” połączyli prezentację różnych aut z kawałkiem filmu animowanego „The Flintstones”, rastamani wprowadzili nas w taki nastrój, że człowiek czuł się jak na Jamajce, pop-artyści zaserwowali nam „Nadzieję”, by pokrzepić nasze serca, bardowie, czy też bardziej śpiewający poeci zadbali, by ich występ przeszedł do historii – połączyli bowiem wykonanie kilku pieśni z występem rodem z teatru. Na nudę nie można było narzekać. Poszczególne występy zapowiadali kl. Grzegorz Golas i kl. Marcin Bielawny, a ponadto Zespół Rockujący Nadzieję pokazywał swoje możliwości, na różne sposoby interpretując utwór wykonany na początku.
Na koniec, po występach wszystkich współbraci, nastąpił moment tańców integracyjnych, dzięki czemu nikt nie pozostał na swoim krześle, lecz wszyscy razem włączyliśmy się do tego tańca, który choć może czasem mógł przypominać dance macabre, to jednak był to taniec radości z tego, że mamy tak piękną, różnorodną wspólnotę.
Po zakończeniu Cecyliady wielu współbraci wracało do swoich pokoi, nucąc „Białego misia”, „Jesteś szalona” albo tańcząc „Kowbojkę”. Czekamy na kolejne tego typu wydarzenie!
kl. Rafał Chabowski SDB