<Pan jest blisko>. Radujemy się tym zapewnieniem. Bliski jest bowiem liturgiczny obchód Jego pierwszego przyjścia.
Mocą liturgii Kościoła i wiary doświadczymy Jego przyjścia do nas, już bardzo niedługo. Mogą nas zmylić liturgiczne znaki. One ukrywają przychodzącego Pana, nie będzie widać Go fizycznie, ale NADEJDZIE z pewnością.
<Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie> (Flp 4,5)
Dlatego radujemy się, bo gdy On wcieli się w nas i w nasze życie wszystko stanie się inne. Tęsknimy za tą Nocą Jego zbliżenia do nas, i za nowością, którą On z sobą przyniesie. Oczekujemy pełni napięcia, pragnień i nadziei. Chcemy otwierać serca ku Niemu, jak wyschła ziemia pragnąca wilgoci.
<Pan jest blisko>. Oznacza to, że bliski jest dzień Jego powtórnego przyjścia.
Ten moment znany jest Ojcu Niebieskiemu, jest on bardzo konkretny i wyznaczony. Każda chwila przybliża nas do paruzji, czasu dla ludzkości i dla nas jest coraz mniej. A jeżeli Pan do nas przyjdzie inaczej, przez śmierć fizyczną, to również każda upływająca chwila zbliża nas do tego momentu.
Tak, czy inaczej: <Pan jest blisko>. I wobec tej prawdy św. Paweł każe się radować. Nam, ludziom małej wiary, nie jest łatwo o tę eschatologiczną radość. Prawdopodobnie za mało modlitwy, za mało Słowa w naszym życiu, które by zmieniało naszą świadomość, za dużo ziemskich uwiązań i pokładania ufności w tym, co materialne.
Jak bardzo trzeba uwierzyć i pokochać, by uznać za swoje podwójne przynaglenie Apostoła do radości w kontekście bliskiego, coraz bliższego spotkania z Panem.
<Pan jest blisko>. Oznacza to, że nie jesteśmy sami, nigdy. Trzeba przekroczyć skorupę niewiary, drętwoty, bólu ciała i życia, zmęczenia, by dostrzec, że On naprawdę jest blisko nas. Jest przy. Jest w nas. Idzie z nami przez czas kolejnych dni. Nie odstępuje. Można myślą i sercem zawsze <sięgnąć> do Niego, zawsze się schronić, przebijając się przez niechęć i trud odejścia od tego, co pociesza tylko <materialnie>, <fizycznie>.
<Pan jest blisko>>, na dnie serca, w ciszy modlitwy, jest blisko, gdy już sami nic nie możemy i składamy swoją bezradność w Jego Sercu. On jest najbliżej wtedy, gdy cierpimy, ale też wtedy, Jego – Najbliższego, najtrudniej dostrzec. <O nic się już zbytnio nie troskajcie> – to dzieje się wtedy, gdy wiemy i doświadczamy, że <Pan jest blisko>.
Dzisiejsze czytania, przede wszystkim Ewangelia, chcą nas również nauczyć postaw, które pozwalają przygotować się na przyjście Pana. Jan Chrzciciel jest wielkim poprzednikiem i wychowawcą, który podprowadza nas pod moment spotkania z Chrystusem. On wskazuje jak żyć, by zawsze być gotowym.
Tłumy pytają Jana, w kontekście nadejścia Pana, o to, co mają czynić. My również chcielibyśmy to wiedzieć. Prorok znad Jordanu daje niełatwą odpowiedź, pozornie mało ma ona wspólnego z gotowością na śmierć, czy na paruzję. Być może niewiele nam również ona powie, jeżeli chodzi o przygotowanie się do liturgicznego obchodu Bożego Narodzenia. Nie jest to instrukcja przeżycia samego momentu spotkania. Odpowiedź Jana jest szersza, wyznacza STYL ŻYCIA chrześcijanina tu, na ziemi. Bowiem to styl i sposób życia oznaczają gotowość na spotkanie z Panem lub jej brak.
Chodzi o to, by żyć w wolności od dyktatu posiadania, od dyktatu mamony, w wolności od przywiązań ziemskich lub materialnych, i jednocześnie wyrażać tę niezależność poprzez postawę miłości i dzielenia się z braćmi. Być gotowym na przyjście Chrystusa znaczy być swobodnym w odniesieniu do wszystkiego, co wiąże nas z tym światem. Nie gromadzić, nie ubóstwiać rzeczy ani ludzi, uznać Pana za prawdziwe i tak naprawdę jedyne swoje bogactwo.
Prawdopodobnie nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo uwikłani jesteśmy w żądze związane z wszelakim posiadaniem (ludzi i rzeczy), jak bardzo odwodzą nas one od życia Chrystusem. Jak bardzo blokują oddanie się Jemu, jak przeszkadzają w otwarciu na Jego bogactwo, i w związku z tym, jak bardzo osłabiają tęsknotę i nadzieję związaną z życiem przyszłym.
Kult tego życia i spełnienia się w nim, przy jednoczesnych brakach w wierze i modlitwie, sprawiają, że wszystko, co związane jest z pełnią przyszłego życia w Bogu staje się <podejrzane>, dalekie, nierealne. Stąd radykalizm w nauczaniu św. Jana Chrzciciela i św. Pawła, oni znali dobrze ludzką naturę i naszą małość, wiedzieli jak łatwo stracić czujność i wielkie pragnienia przez ziemski zbytek.
Wolność w posiadaniu i zdolność dzielenia się są kształtem miłości. Ubóstwo w duchu ostatecznie ma się stać służbą, uzdolnieniem do służby, uwolnieniem z pęt, by bardziej kochać i być wrażliwszym.
Jan Chrzciciel żołnierzom radzi, by <nad nikim się nie znęcali i nikogo nie uciskali>, Apostoł prosi, by <łagodność chrześcijan stała się znana wszystkim ludziom>. Ogólnie chodzi o bytowanie pełne miłości i dobroci. Ono jest łatwiejsze, gdy jesteśmy wolni od zniewolenia walką o mamonę. Wolność serca i miłosna uwaga skierowana na braci wokół są stylem życia chrześcijanina i same w sobie są najlepszym stanem gotowości wobec nieuchronnego spotkania z Panem.
Pan jest nieprawdopodobnie blisko: szczególnie dla tych, którzy zachowują świętą wolność od ziemskiego posiadania i dla tych, którzy miłość czynią kształtem życia.
ks. Jerzy Mikuła sdb