widelecGdyby posłuchać niektórych ludzi, pewien fragment Ewangelii mógłby brzmieć tak: „ Jezus pełen Ducha Świętego powrócił znad Jordanu i przebywał na pustyni przez czterdzieści dni, modląc się, poszcząc i nie jedząc słodyczy by urozmaicić sobie życie i zgubić zbędne kilogramy…”

Na szczęście prawdziwy fragment brzmi inaczej… Chciałbym się zatrzymać nad trudnym chyba dzisiaj tematem praktyk ascetycznych. Wydaje się, że znakiem naszych czasów jest przekształcanie sensu tradycji religijnych. Można choćby wspomnieć o czerwonych krasnalach, które nazywa się Świętym Mikołajem. Nie inaczej jest z Wielkim Postem, który może stać się jedynie intensywnym treningiem, zamiast przygotowaniem paschalnym. Jeszcze nie czas i miejsce by mówić o Świętach Wielkanocnych, ale warto zaznaczyć, że bez zrozumienia istoty Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa Wielki Post traci swój sens.

wolnośćPozostańmy na krótkim przypomnieniu, że Kościół daje nam na ten szczególny czas trzy praktyki ascetyczne, czyli środki, które pomogą pogłębić nasze życie duchowe. Pierwszą z praktyk ascetycznych proponowanych przez Kościół jest post. Wiele osób postanawia czegoś nie jeść.  Jest to dobre, lecz nie ma w tym jeszcze wymiaru duchowego. Post powinien otwierać  nas na miłość Boga, a nie poprawiać sylwetkę. Ma ułatwiać modlitwę, a nie obniżać cholesterol. Wszelkie niewłaściwe przywiązania np. do komputera, muzyki, jedzenia czy też zakupów zagłuszają nasz wewnętrzny świat, który jest stworzony by „przechadzał się w nim Pan Bóg”. Po to między innymi jest post, by oczyścić serce i zrobić w nim miejsce dla Boga. Jeśli mamy trwałe problemy z modlitwą, może należałoby zacząć pościć. I nie oznacza to, że mamy przestać jeść.  Zastanówmy się czy nie warto wyłączyć ciągle „gadającego” telewizora, czy zdjąć nieustannie grającą MP3. Człowiek, dobrze przygotowuje się do Świąt Wielkiej Nocy, poprzez modlitwę i post, by upiększać swój wewnętrzny ogród duszy i robić w nim miejsce dla Boga.

ogródTrzecią i nieodzowną praktyką ascetyczną jest jałmużna. Wszystkim nam kojarzy się ona z pieniędzmi przekazanymi dla tych, którzy tego potrzebują. Jest to praktyczny wymiar przykazania miłości bliźniego. Ale i tutaj czyha na nas niebezpieczeństwo duchowe.  Bo jak powiedział kiedyś Jezus „wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało”. Łatwo wrzucić złotówkę do puszki. Gest ten sam w sobie jest dobry, ale o wiele lepsza, dla rewitalizacji naszego wewnętrznego ogrodu, będzie samodzielna próba pomocy temu kto potrzebuje. Wtedy nasza jałmużna będzie z pewnością  „wdowim groszem”.

Myślę, że wszyscy dostrzegliśmy już wzajemne dopełnianie się postu, który przygotowuje miejsce dla Boga; modlitwy, która jest przechadzaniem się z Panem Bogiem po naszym wewnętrznym świecie oraz jałmużny, którą dzieli się tym co człowiek otrzymał.

Dostajemy od Kościoła dobre narzędzie do tzw. nawrócenia, czyli przemiany swojego czasem wyschniętego, twardego i kamiennego wnętrza w piękny, pełny zielonej i bujnej roślinności ogród, nawadniany obfitym deszczem.

kl. Michał Kupiński SDB