dsc_0058

Z zasłanego chmurami listopadowego nieba raz po raz spadają ciężkie krople deszczu. Zimny, przenikliwy wiatr, porywa z drzew jesienne liście. Kiedyś purpurowo złociste, teraz wilgotno-brązowe lądują na mogiłach i stłoczonych przy nich ludziach. Ci stoją cicho, w milczeniu, zasłuchani…

Wtem, wśród nich pojawia się szmer. Początkowo cichy i nieśmiały, z każdą chwilą nabiera mocy. Umrzesz – pada z prawej, umrzesz – pada z lewej. Żona do męża, brat do siostry. Słowa powtarzane coraz szybciej i szybciej, wirują wśród zebranych. Umrzesz! – niczym smagnięcie bicza wychodzi z ust teściowej…

Czy jest to scenariusz dreszczowca? Nie. To ćwiczenie przeprowadzone przez wiernych podczas kazania ks. Macieja Sarbinowskiego. Przychodzimy na cmentarz, kładziemy znicze i kwiaty, modlimy się za zmarłych, może nawet idziemy w corocznej procesji z kościoła parafialnego na cmentarz…, ale czy uświadamiamy sobie, że sami kiedyś umrzemy? A jeżeli tak, to zmienia to jakoś nasze życie?

Tu nie chodzi o śmierć

W kaplicy seminaryjnej została wykonana na tę uroczystość piękna dekoracja. Na stopniach prezbiterium zostały wystawione relikwie świętych. To właśnie ci, którzy postanowili zmienić swoje życie. I chociaż się bali, to jednak zdecydowali się zrobić wielki krok w nieznane, wierząc, że z Bogiem mogą wszystko. Czy się zawiedli?

Każdy z nas może napisać życiorys tylko jednego świętego – swój własny. Od nas zależy czy zostawimy po sobie barwną, pełną przygód opowieść życia czy pustą, niezapisaną kartkę. Zostawimy, ale tym którzy będą żyli dalej, tu na ziemi, bo dla nas nic się nie skończy, coś się rozpocznie. Tu nie chodzi o smierć, ale o życie, Wszystkich Świętych to Święto Życia!